psycho-wsparcie.forumpl.net
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Dziecko szczescia.. W czepku urodzony... Tia...

Go down

Dziecko szczescia.. W czepku urodzony... Tia... Empty Dziecko szczescia.. W czepku urodzony... Tia...

Pisanie  Go?? Pon Lut 13 2012, 10:32

Tia.. Kolejny aspekt mojego dziwnego zycia... Zasze bylem dzieciem szczescia - wszyscy mi to powtarzali.. Wywrozyla mi to cyganka, zanim jeszcze sie urodzilem, ze bede mial szczescie do pieniedzy...
Kazdy wiec myslal ze wygram w totka i dawali mi te kupony i dawali i kurwa nic Smile No bo to przeciez ja mialem miec szczescie do pieniedzy nie oni... No kurwa dlugo trzeba bylo na to czekac.. Az skonczylem studia i zahaczylem sie w niemczech na robocie.. No tam zarbialem dobrze, a puszczalem jeszcze lepiej.. Koledzy niemcy zarabiali jedna trzecia tego co ja a musieli za to utrzymac rodziny, zony, dzieci itd... Ja mialem duzo wiecej a na utrzymaniu tylko nalogi ze studiow.. Nalogi od ktorych uciekalem, lecz zawsze mnie doganialy...
Na studiach nauczylem sie ze na amfie mozna wiecej, mozna gory przenosic.. Lecz zobaczylem tez ze to wykancza.. Rzucilem. Przestalem cpac i bylo dobrze.. Dopoki moje dziurawe szczescie nie dalo mi roboty takiej ze wszystkim slina kapala na dywan na mysl o moich zarobkach.. No coz, programista pracuje glowa, a zarabia jak 3 niewykszalconych rzemieslnikow.. Tylke ze na wejscie dostalem gore do przeniesienia.. Moj pierwszy projekt - server dla firmy farmaceutycznej, Schering, taki mlodszy brat Bayera... Zatrudniala w samym Berlnie 20 tys osob. Miala pol dzielnicy na wlasnosc i ponad sto placowek na calym swiecie.. I wszytkie ich wewnetrzne dokumenty, wszystkie badania nad lekami - wszystko - cala dokumantacja z calego siwata obslugiwana byla przez moj program... Moj pierwszy projekt w C.. I jak bylo nie ulec, jak nie wpomoc sie, skoro dostalem gore do przeniesienia, to signalem po wspomaganie... I przenioslem gore... Jechali na moim serwerze az do samego konca, az do momentu jak sie polaczyli z Bayerem.. A ja.. Zarabialem tak duzo, ze wszystko przewalalem na dragi... Az po palpitacje serca.. w koncu rzucilem amfe.. Pozostala gandzia.. I tak jaralem codziennie latami. w pracy siedzialem po 4-5 godzin i pedzilem do parku kupic wora.. Jako szefa mialem prawdziwego psychopate, koles zarzadzal 15 ludzmi a z mama wykolal sie czy moze zapuscic baczki.. Maksymalnie poryty - lubil wyrzywac sie na pracownikach. Mozna bylo wyleciec za dobry pomysl. Wiec totalnie sie nie przykladalem. Z tych paru godzin pracowalem moze jedna, przez reszte czasu siedzialem na onecie... Az mnie wyrzucili.. Wrocilem do Polski.. Tak tesknilem za krajem ze przysiegalem ze juz nigdy nie wyjade.. MIalem szczerze dosc emigracji.. W rok czasu przewalilem wszystkie oszczednosci, na dragi, chlanie i imprezy.. Zasmakowalem biedy.. Ale takiej prawdzwej biedy, kiedy odliczalem miedziaki na serek z biedronki dla dzieciakow.. Nie byly wprawdzie moje ale pokochalem je jak swoje.. Ale im biedniej bylo tym bardziej sie pieprzylo w zwiazku i w koncu wyladowalem za drzwiami.. Wteedy brat mi zaproponowal ze mnie wezmie do Anglii... Bylo biednie, a tam.. Jeszce biedniej.. Mialem wprawdzie cieply kat i na glowe mi nie kapalo, ale roboty nie bylo. Chodzilem glodny.. Raz zdarzylo mi sie wyciagnac jedzenie ze smietnika, ktore jadlem potem przez trzy dni.. W koncu znalazla sie praca.. Zostalem team leaderem w duzej korporacji, placili mi gorzej niz zarabiala barmanka na dyskotece - lecz w CV ladnie wygladalo.. Uchodzilem w robocie za mistrza - nic dziwnego programista wsrod performance testerow to jak taki budda.. Kierownika mi dali po 2 tygodniach a kierowalem ludzmi ktorzy pracowali tam juz prawie rok.. Oczywiscie z awansem przyszla podwyzka w sysokosci - 0,0.. No ale ciul, mowie sobie bedzie dobrze w papierach wygladalo.. No i wygladalo.. Odezwali sie do mnie z Belgii.. Mialem znowu programowac.. Pojechalem i dostalem robote... Teraz tu jestem i mam znowu jebnietego szefa... Placa mi 10 tys miesiecznie, na reke wychodzi ponad 5.. Projekt kurwa kosmiczny - w dodatku moja czesc, to kosmiczny smiec.. Od razu poznalem ze kolo ktory to pisal lecial na amfie.. Genialne rozwiazanie, i taki smietnik ze nie da sie ogranac.. Bledne decyzje na samay starcie, ciagniete przez lata i rozwijane.. Do tego ta czesc projektu musi dobrze wspolgrac z naprawde dobrymi modulami pisanymi porzadnie przez innych.. I szef ktory nie ma pojecia o programowaniu i oczywiscie spodziewa sie cudow - ze wszystko w smietniku bedzie tak dzialac jak w tych porzadnych rzeczach.. Czulem ze to jest nie do ograniecia.. Wiec znowu siegnalem po amfe. Kurwa co to byl za proch to sie w pale nie miesci - podejrzewam ze byla to meta amfetamina. Speed byl, ale taki rozjebany roztrzepany ze totalnie nie wiadomo bylo gdzie jest gora a gdzie dol.. No a przestac nie tak latwo.. Ogarnalem pierwszy projekcik, poszlo dobrze - coc powoloi.. Ogarnalem drugi - poszlo szybcie, lecz chujowo.. Trafil sie kurwa trzeci - no chuj.. Kamin do szyi... Mowie szefowi ze architektura jest zjebaana i zajmnie to minimum 3 miesiace zeby to ogarnac a ten mi wyjezdza ze jak mi to zajmie trzy miechy to znaczy ze to koniec mojego kontraktu.. Kurwa.. Mowie taka kasa.. Trza sie sprezyc i po nocach jakos to przejebac zeby sie zmiescic w dwoch.. Odroczylem wyrok.. Zaczalem cpac hurtowo, ale po miesiacu juz widzialem ze to nie to, ze na tym gownie nie da sie tego ogarnac.. Zrezygnowalem ze swiat.. Nie wzialem nawet dnia wolnego... Jenbalem kazdy dzien roboczy... Zpaytalem czy moge w weekendy przychodzic.. Oczywiscie ze nie - musialby do swojego menagera sie zgolsic po pozwolenie, a to go kuraw przerasta.. W koncu nie unioslem tego ciezaru... Stwierdzilem ze sie zajade, zajebie kuraw na smierc, a jak nawet to zrobie na czas, to mi dojebie nastepnyum, przy ktorym dostane zawalu i i tak bedzie po mnie... Stweirdzilem ze rzucam amfe.. Ciezko bylo sie zdecydowac, bo nagle okazuje sie beda tygodnie bezproduktywne - a ten pizdus chce kurwa tydzien w tydzien nowych wodotryskow.. Wiec... Przekrecilem sobie w bani... To co kiedys stosowalem zeby przestalo mi zalezec na zonie (gdy zwiala do innego, miesiac po tym jak stracilem robote w Berlinie)... Zastosowalem te same metody na zlewke, o ktorych tu pisalem i wykrecilem sobie ta prace z bani totalnie... Przestalem sie szarpac, przestalem sie przejmowac.. Stwiedzilem ze jak maja mnie zwolnic to niech mnie zwolnia, ale przynajmniej odejde na wlasnych nogach a nie wyjade nogami do przodu.. I nie przejmuje sie.. Przynajmniej wmawiam tak sobie... Lecz sumiennie siedze i chociaz boli, to jebie po 10 godzin dziennie wtrwale dlubiac i ciagnac do przodu.. Lecz przychodza momenty kiedy mnie to po prostu z nog zwala.. Jak sie okaze ze zrobilem jakies nadgodziny i jebaniec drze sie kurwa na mnie jak na swojego bachora, ze mnie wypierdoli i zebym lepiej juz sobie szukal nowej roboty.. Po czyms takim, zajmuje mi kilka godzin zeby dojsc do siebie - bo wykrecam sobie to z bani a na gnoja rzucam klatwe i na jego dzieci i na jego zone i na cala rodzine do 10 pokolen wstecz.. Nawet pomaga.. No i dalej przychodze do robote i patrze na niego spodelba jabym mial mu zaraz karka skrecic.. I kurwa jakims cudem powli idzie do przodu.. Nie wiem ile tam jeszcze bede pracowal.. Do konca lutego na pewno... Do konca marca prawdopodobnie.. Do konca maja najdalej.. Podjalem juz decyjzje.. Z na poczatku maja skaladam wymowienie.. Nie dam soba pomiatac... Nie bedzie mi zaden skurwysyn psul krwi.. Chcem wrocic do polski - chcem byc juz w koncu wsrod swoich.. Nie chodzi mi o rodzine, chodzi mi o rodakow.. Rodakow, ktorzy maja jakies normalne zycie.. Tu wszyscy tylko pija na umor i oszukuja sie ze im dobrze.. Sa tez dobrzy ludzie, sa i tu dobrzy Polacy, ale jest tyle tych innych ze mi sie nie pdoba... No i tu nigdy nie bede u siebie... I wkurwai mnie to wszystko.. I wkurwiaja mnie szuje co dorwali sie w Polsce do koryta i wyjebali nas wszystkich na saksy.. Jak ma byc dobrze w kraju jesli 1/3 ludzi w wieku produkcyjnym pracuje na dobrobyt innych spoleczenstw, no jak??
Ale i tak wraca do Polski.. Tam jest moje miejsce, bo kocham to miesjce...

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Dziecko szczescia.. W czepku urodzony... Tia... Empty Re: Dziecko szczescia.. W czepku urodzony... Tia...

Pisanie  Go?? Pon Lut 13 2012, 13:38

A niech mnie ku..a

For czytając twój wpis,sama dochodze-byc moze do mylnego-wniosku,ze piszac tego posta jestes pod wplywem...czegos...Jakos tak chaotycznie,jak dla mnie.Może dlatego,że akurat mam dni "niemyślenia".

wypowiem sie innym razem.posdro

Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach