Jak niezaspokojenie emocjonalne w dzieciństwie wpływa na psychikę dorosłego człowieka?
Strona 1 z 1
Jak niezaspokojenie emocjonalne w dzieciństwie wpływa na psychikę dorosłego człowieka?
Cała
historia zaczyna się od zbiornika. Jest
nim pusty zbiornik miłości.
Rozważając
rozwój emocjonalny człowieka i jego wzrost duchowy na
różnych
etapach życia, można powiedzieć, że człowiek
przychodzi na świat z pustym
zbiornikiem, w którym, na skutek
interakcji z otoczeniem, a przede wszystkim z
najbliższymi
osobami, będzie stopniowo gromadziła się miłość.
Opiekunowie
dziecka, w założeniu ludzie dojrzali, będą
stopniowo przelewać miłość i
akceptację ze swych pełnych po
brzegi zbiorników wprost do pustego zbiornika
małego dziecka. W
ten oto sposób zbiornik miłości napełnia się, a
dziecko,
doświadczając bezwarunkowej akceptacji, czułości i
troski, rozwija się
emocjonalnie i duchowo, aż do dnia, gdy samo
wyruszy w świat w pełnym
zbiornikiem i pragnieniem, by dzielić
się dobrem, które otrzymało. Przestanie
brać, a zacznie dawać.
To przecież różni osobę dojrzałą od dziecka.
Rozważmy
teraz podobną sytuację, z tą jedną różnicą, że opiekunowie
dziecka już
na starcie mają puste zbiorniki miłości. Na drodze
swojego rozwoju nie
otrzymali miłości i akceptacji, których
bezwzględnie potrzebowali, wskutek
czego zbiornik miłości nie
został wystarczająco napełniony. Nie mają z czego
przelewać,
nie mogą dać dziecku tego, czego ono potrzebuje, ponieważ sami
tego
nie mają. Po upływie kilkunastu lat w świat rusza kolejna
osoba, której
zbiornik miłości świeci pustkami. Kolejna osoba,
która zrodziwszy potomstwo,
nie będzie umiała dać mu pokarmu
koniecznego do prawidłowego rozwoju.
Metafora zbiornika
miłości, którą posłużyłam się na początku tego
rozważania,
została zaproponowana przez wybitnych psychiatrów i
psychoterapeutów Franka Minirtha
i Paula Meiera, od lat
zajmujących się leczeniem współuzależnienia, którego
korzeni
upatrują między innymi w braku miłości i akceptacji.
Chciałabym
posłużyć się tą metaforą do opisania innego
zaburzenia, odkrytego stosunkowo
niedawno, a jednak dotykającego
wielu ludzi, którzy częstokroć sami nie
rozumieją istoty
swojej choroby i nie wiedzą, gdzie zwrócić się o pomoc.
Chodzi
o zespół niezaspokojenia emocjonalnego, do niedawna nazywany
nerwicą
deprywacyjną,
po raz pierwszy opisany przez Annę Terruwe niemal 50 lat
temu.
Wyjaśniając czym jest owo zaburzenie i jak powstaje,
posłużę się drugim
scenariuszem ze zbiornikami miłości. W
sytuacji, gdy opiekunowie dziecka nie są
w stanie zaspokoić jego
podstawowych potrzeb psychicznych – potrzeby miłości i
akceptacji
– dziecko startuje z przegranej pozycji. Najbliższe mu osoby
są
jedynymi, które mogą zbiornik miłości napełnić. To od
nich zależy, czy w
przyszłości dziecko będzie umiało kochać
i być kochanym, odczuwać szczęście,
prawdziwą radość i
spokój, czy będzie umiało nawiązać satysfakcjonujące relacje
z
otoczeniem i być w pełni rozwiniętą osobą. Według badań Anny
Terruwe, sam
fakt, iż w dzieciństwie nie zostały zaspokojone
naturalne potrzeby miłości,
czułości i akceptacji wystarczy,
by rozwinęła się specyficzna choroba
emocjonalna, mająca
ogromny wpływ na funkcjonowanie człowieka w życiu
dorosłym.
Życie uczuciowe człowieka rozwija się od
wczesnego dzieciństwa do wieku
dojrzałego. Przejście na kolejny
etap rozwoju może dokonać się tylko wówczas,
gdy na poprzednim
etapie zostały zaspokojone naturalne potrzeby psychiczne:
miłości,
bezwarunkowej akceptacji oraz przynależności. Innymi słowy,
dziecko
musi czuć, że jest kochane ze względu na sam fakt swego
istnienia, akceptowane
ze wszystkimi niedoskonałościami, musi
czuć, że jest dla rodziców cenne i
wartościowe, że może
liczyć na ich wsparcie w każdej sytuacji. Przede wszystkim
musi
czuć, że jest dla rodziców wystarczająco dobre.
Brak
zaspokojenia naturalnych potrzeb psychicznych na którymkolwiek
etapie
rozwoju powoduje lukę, która uniemożliwia harmonijny
wzrost emocjonalny i
duchowy. Można powiedzieć, że następuje
swoiste zatrzymanie na tym etapie rozwoju,
na którym powstała
luka. Choć ciało rośnie i dojrzewa, rozwijają się
procesy
poznawcze, rozwój emocjonalny stoi w miejscu. Pod
względem uczuciowym, człowiek
staje się wewnętrznie
skarłowaciały. Z biegiem czasu zaburzenie rozwoju
emocjonalnego
staje się przyczyną coraz większego cierpienia.
Dorosłe
osoby cierpiące na zespół niezaspokojenia
emocjonalnego nie są
w stanie stworzyć zdrowych relacji uczuciowych z
otoczeniem, bez
względu na to, jak bardzo się starają.
Przestanie
nas to dziwić, jeśli przyjrzymy się życiu
emocjonalnemu dzieci. Dzieci są z
zasady skoncentrowane na sobie
i na zaspokajaniu własnych potrzeb. Nie potrafią
wczuć się w
sytuację drugiego człowieka, a w kontaktach z ludźmi kierują
się
własnym interesem. Szczęście innych nie jest dla nich
wystarczającym powodem,
by samemu czuć się szczęśliwym.
Kilkuletnie dziecko tak właśnie funkcjonuje i
nie ma w tym nic
złego – jest to prawidłowość rozwoju.
Osoby
niedojrzałe emocjonalnie wciąż tkwią w okresie
dzieciństwa.
Wskutek
niezaspokojonych potrzeb, nigdy z dziecięcego egocentryzmu nie
wyrosły.
Oczekują ciągłej uwagi, zabiegają o uznanie i
akceptację, a gdy inni nie
poświęcają im wystarczająco dużo
czasu, czują się odrzucone i niekochane. Nie
rozumieją, co mają
na myśli inni, mówiąc o przyjaźni i szczerej miłości,
dojrzałe
emocje osób dorosłych są dla nich niezrozumiałe. Ich związki
z
otoczeniem są powierzchowne i oparte na woli, a nie na uczuciu.
Podtrzymują
przyjaźnie, ponieważ uważają, że tak trzeba, a
nie z potrzeby serca. Małżeństwa
osób niedojrzałych
emocjonalnie są zawierane ze względów praktycznych –
nie
rozumieją oni do końca, czym jest miłość i przekonują
samych siebie, że jest
ona tym, co oni „odczuwają”.
Zazwyczaj związki te nie są trwałe, gdyż osoba
niedojrzała
wymaga ciągłej i całkowitej koncentracji na sobie, a jeśli jej
nie
otrzymuje, nierzadko popada w depresję lub wycofuje się z
relacji. Związki te
zawsze są ułomne – brakuje im psychicznej
więzi, która powinna stanowić
podwaliny związku między dwiema
osobami. Niedojrzałość emocjonalna jest tak
wielką przeszkodą
w zbudowaniu zdrowej relacji, że nawet Kościół Katolicki
uznał
ją za przeszkodę do zawarcia małżeństwa oraz podstawę do
jego
unieważnienia.
Najczęściej osoby z zespołem
niezaspokojenia emocjonalnego wcale nie pragną
mieć potomstwa.
Zdają sobie sprawę ze swej niemożności szczerego kochania
oraz
wzięcia odpowiedzialności za nowe życie. Gdy
jednak dziecko pojawi się na
świecie, nie potrafią obdarzać go
czułością, traktują chłodno i poświęcają mu
tylko tyle
czasu, ile muszą.
Choćby bez zarzutu wykonywały wszystkie
czynności „higieniczne”
związane z opieką, nie dostarczają dziecku tego, czego
ono
najbardziej potrzebuje. Dojrzałe pragnienie posiadania potomstwa
pojawia
się jednak u tych osób, które na drodze terapii
poczyniły znaczne postępy w
rozwoju emocjonalnym.
Patrząc
z boku na osoby niedojrzałe emocjonalnie ocieramy się o
pokusę
osądzania, krytykowania i lekceważenia. Postrzegamy je
jako infantylne i
obarczamy winą za trzymanie się dziecięcych
zachowań. Ich niedojrzałość
przypisujemy złej woli. Świat
wewnętrzny osoby niedojrzałej emocjonalnie
wygląda jednak
inaczej, niż to sobie wyobrażamy. Uczuciem,
które
stale towarzyszy wszystkim osobom niedojrzałym jest niepewność i
brak
poczucia bezpieczeństwa.
Ich życie emocjonalne i intelektualne nie
jest zintegrowane, w
związku z czym nigdy nie doświadczają pewności w tym, co
robią.
Podjęciu każdej decyzji towarzyszy długie wahanie, a gdy
decyzja
zostanie w końcu podjęta, zaczynają nękać ich różnego
rodzaju wątpliwości.
Osoby
niedojrzałe są nadmiernie wrażliwe na opinie innych ludzi i
potrzebują
ciągłego potwierdzania swojej wartości i
zapewniania, że wszystko robią jak
należy. Najdelikatniejsza
krytyka może sprowadzić je na samo dno rozpaczy.
Gdy
robią coś publicznie, przeżywają silny niepokój i obawę, czy
spodoba się to
innym. Swe obawy rozciągają na bliskich,
martwiąc się na przykład, że ktoś inny
skompromituje się w
ich towarzystwie, a ktoś jeszcze inny, kogo nawet nie
znają,
będzie z tego powodu niezadowolony. Lęk przed sprawianiem
kłopotu
powstrzymuje je przed poproszeniem o pomoc, kiedy tego
potrzebują. Gdy jednak
ktoś inny poprosi je o przysługę, nie
umieją powiedzieć „nie” i często są
bezpardonowo
wykorzystywane.
Osoby niedojrzałe przeżywają swoje życie
na beznadziejnych próbach zadowolenia
wszystkich wokół.
Pragnienie bycia dobrym i podobania się innym popycha ich ku
zawodom
związanym z pomaganiem, a często nawet ku życiu zakonnemu.
Początkowy
entuzjazm szybko się kończy, ustępując frustracji
i wypaleniu, ponieważ pomoc i
oddanie, które oferują nie są
bezinteresowne. Choć mogą nie zdawać sobie z tego
sprawy, w
zamian oczekują uznania i miłości, których jednak nie otrzymują.
I tu
ma miejsce największy paradoks ich „służenia” innym:
zamiast przelewać z
pełnych zbiorników, desperacko próbują
napełnić swój własny.
Osoby
cierpiące na zespół niezaspokojenia emocjonalnego cechuje
silne
poczucie niższości i niedoskonałości.
Ponieważ nie umieją kochać, czują się
puste i niewarte
miłości. Czasem szukają uzasadnień, wmawiając sobie, że
są
brzydkie, niekompetentne, wybrakowane, co w rzeczywistości
nie jest prawdą.
Poczucie niższości z biegiem czasu przemienia
się w poczucie winy, popychając
niedojrzałą osobę do
osądzania każdego swojego zachowania jako złego,
fałszywego,
grzesznego.
Zaskakujący
jest stan fizyczny osób niedojrzałych emocjonalnie.
Zazwyczaj
wyglądają na młodsze niż są w rzeczywistości.
Często uskarżają się na ogromne
zmęczenie, które niekiedy
zaprowadza ich przed drzwi gabinetu lekarskiego.
Leczenie
medyczne nie przynosi jednak skutku, ponieważ źródło zmęczenia
tkwi w
psychice – osoby niedojrzałe w niewielkim stopniu cieszą
się życiem, przyjaźń i
miłość nie są dla nich źródłem
siły i przyjemności, rzadko odpoczywają i czują
się
zrelaksowane. Stale zabiegają o względy otoczenia, a całą energię
życiową
poświęcają na walkę z poczuciem niższości. Co
ciekawe, osoby niedojrzałe
zazwyczaj nie mają problemów ze
snem, co może być pomocne w odróżnieniu zespołu
niezaspokojenia
emocjonalnego od innych zaburzeń nerwicowych,
spowodowanych
tłumieniem.
Zespół niezaspokojenia
emocjonalnego wciąż pozostaje zaburzeniem prawie
całkowicie
nieznanym nie tylko ludziom o przeciętnym poziomie
wiedzy
psychologicznej, ale również samym psychologom, wskutek
czego osoby nań
cierpiące często pozostają niezrozumiane i nie
uzyskują adekwatnej pomocy.
Przez otoczenie traktowane jako
dziecinne lub próżne, nie uzyskują tego, czego
pragną
najbardziej – akceptacji. Winą za infantylne zachowania i
niemożność
sprostania wymogom dorosłego życia obarcza się
ich samych, nie rozumiejąc, że
osoba niedojrzała nigdy nie
będzie w stanie poczynić kolejnego kroku na drodze
rozwoju o
własnych siłach. Tylko cierpliwa miłość i akceptacja ze
strony
najbliższego otoczenia, a często również pomoc mądrego
terapeuty, może sprawić,
że na szarym niebie zniekształconych
uczuć pojawi się wreszcie słońce nadziei.
Na koniec
pragnę dodać, że zespół niezaspokojenia emocjonalnego,
jeśli
prawidłowo zdiagnozowany, jest leczony z wielkim
powodzeniem, na co wskazuje
wieloletnie doświadczenie Anny
Terruwe i Conrada Baarsa.
Monika
Wilk
Go??- Gość
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach